W miejskiej dżungli dobrze ukryć się w BUSZU!

W miejskiej dżungli dobrze ukryć się w BUSZU!


Z rozmowy dowiecie się, co kryje w sobie "Busz" i jak dotrzeć do tej niecodziennej miejscówki skrytej w miejskim gąszczu. Będziecie chcieli tu wracać! 🌴

Viceversa: Cześć, tak na początek: jak masz na imię i czym dokładnie zajmujesz się w Buszu?

Busz (Kasia): Nazywam się Kasia. Jestem właścicielką, menadżerką, złotą rączką i pewnie mogłabym wymienić jeszcze kilka innych funkcji…

Kogo spotkamy wchodząc do Twojej kawiarni?

Śmiało mogę stwierdzić, że to tzw. lokalsi. Fakt, że jesteśmy troszeczkę ukrytym i schowanym lokalem, daje nam taką magiczną barierę i w konsekwencji naturalną selekcję gości. I tak właśnie stworzyła się społeczność wokół Buszu.

Ja jestem z czystej krwi krakowiakiem i dowiedziałem się o Buszu dzisiaj, więc ubolewam i bardzo żałuję, że dopiero teraz.

Nic straconego. Zawsze, jak ktoś nam zarzuca, że ciężko nas znaleźć, odpowiadam żartem: tylko za pierwszym razem :)

Gdzie można na Ciebie wpaść na mieście poza Buszem?

Poza Buszem… Koktajlowo zawsze odwiedzam przyjaciół w Neonie. Alchemia, tam też jest kilka naszych mordek, dodatkowo często odbywają się tam fajne koncerty i inne wydarzenia, więc tam można mnie spotkać.  

Jeśli chodzi o restauracje, to mam swoją moją małą TOPkę: Molám, Karakter, Zazie. Dziewczyny z Trzy Cztery Wine też robią bardzo ładny wine bar, więc tam też można się mnie spodziewać. Właśnie dlatego Kraków jest taki fajny - jest mnóstwo znakomitych miejsc, do których można zaglądać, czasem tylko czasu brak.

Zgadzam się z Tobą, dlatego nie zamierzam się stąd wynieść.

Jeżeli myślę o życiu w Polsce, to nie widzę innego miasta do życia niż Kraków.

Zmieniając trochę temat, powiedz, jaki koncert lub wydarzenie kulturalne wzbudziło w Tobie największe wrażenie?

Ostatni koncert, który zrobił na mnie duże wrażenie, to był koncert Żaby. Może jego muzyka do mnie trochę nie pasuje, ale jest to kolega, więc jak mam okazję to staram się być na jego koncertach. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że są to bardzo dobre koncerty. Bardziej mnie cieszą mniejsze koncerty niż duże festiwale.  

Nie żałujesz pieniędzy na...?

Zdecydowanie nie żałuję pieniędzy na jedzenie i podróże. Pracuję głównie po to, by móc podróżować. Wiem, że posiadanie swojej knajpy trochę odbiega od wizji częstych podróży, tak naprawdę jestem 4 lata bez wakacji. Myślę, że jak wygeneruję już wolny czas, to będę chciała spędzać go na podróżowaniu. To łączy się z jedzeniem, piciem nowych trunków, na to nie żałuję pieniędzy. Rzeczy materialne raczej mnie nie kręcą, chodzi mi głównie o “experience”.  

Z czego jesteś najbardziej dumna, jeśli chodzi o lokal?

Chyba właśnie ze społeczności, która udało się stworzyć wokół tego miejsca. Mój młodszy brat, który mnie od czasu do czasu odwiedza, mówi: tutaj jest tak, jakbyś zawsze miała domówkę. Tak się tutaj często czuję. To jest zasługa ludzi, którzy tu wpadają. To jest największy sukces - ludzie.

Viceversa, co to?

Viceversa to największa wyszukiwarka wydarzeń w Krakowie!

Miej wszystkie wydarzenia zawsze pod ręką, organizuj spontaniczne wypady ze znajomymi i już nigdy nie przegap niczego ciekawego!

A najlepsza plotka lub historia, która krąży po lokalu?

Jedną z pierwszych osób sławnych, który do nas dotarły była Edyta Górniak. To był pierwszy, może drugi miesiąc działania kawiarni, więc naprawdę mało kto o nas wiedział. Dodatkowo, właśnie startowałam z dekoracjami wesel itp., więc dosłownie pół kawiarni było zawalone kwiatami. Robiłam jakieś wiece i inne tego typu rzeczy, a tu nagle wchodzi Edzia Górniak na świeży sok.

A jaka jest historia stojąca za tą kawiarnią, jak to się zaczęło?
Na początku sprzedawaliśmy rośliny, od czego teraz troszeczkę odchodzimy, ale koncept kawiarnio-kwiaciarni był od samego startu. Jednak wszystko zaczęło się od czegoś innego… Chciałam sprzedawać ciuchy z haftami, więc pomyślałam, że jak będę siedzieć całymi dniami w lokalu, to postawię sobie ekspres do kawy, bo na pewno będą wpadać do mnie znajomi. A jak ekspres, to fusy, jak fusy to nawóz do kwiatów… Powiedziałam sobie: a może po prostu kwiaciarnio-kawiarnia? Później Instagram (czy Facebook?) zrobił mi fajną niespodziankę, bo podrzucił artykuł o tego typu miejscach na świecie. I to dało mi kopniaka do działania, wtedy w Polsce nie było takiego miejsca. W zasadzie od momentu pomysłu do realizacji nie minął nawet rok.  

Szybciutko, a jak długo już działacie?  

3 lata.

A crème de la crème Twojego menu, co polecasz nowym gościom?  

Myślę, że warto spróbować naszej autorskiej karty koktajli. W zasadzie nie naszej, tylko naszego szefa baru - Filipa. Filip jest zajawkowym barmanem, który cały czas się rozwija w tej dziedzinie i bardzo, bardzo lubi to, co robi. Zaproponował super kartę. Są to nietypowe drinki, zdecydowanie warte spróbowania. Kawkę oczywiście też mamy dobrą. Natomiast myślę, że kawy można napić się wszędzie (może nie tak dobrej jak u nas), ale te koktajle to jest TOPka.

Ok, no to w sumie poniekąd trochę odpowiedziałaś na kolejne pytanie. Co Was wyróżnia od konkurencji?

Trudne pytanie. Myślę, że luz, ale też dbałość o szczegóły. Atmosfera, wydarzenia… Współpracowaliśmy z Unsound Festival, uważam, że to ekstra event w Krakowie. Przyciągamy pozytywnych wariatów, którzy chcą robić z nami super rzeczy, co chwilę odbywają się u nas wystawy. Myślę, że to właśnie wydarzenia i atmosfera nas wyróżniają.  

Ten vibe, o którym mówisz, jest tutaj rzeczywiście odczuwalny.

Ludzie lubią tu odpoczywać. Czasem zdarza mi się przyłapać kogoś na drzemce. Mamy wygodne kanapy, więc to się zdarza :)

A z czego w Twoim lokalu jesteś najbardziej dumna?
Z moich pracowników, z mojego teamu, są to super ludzie. Tak naprawdę dzięki nim mam ochotę przychodzić do pracy. Uśmiecham się i czuję się tu dobrze,  jestem dumna, że pracuję z tak fajnymi ludźmi.

To najważniejsze. Ostatnie pytanie - zdradź nam jakąś ciekawostkę o sobie, coś, czego nikt się nie spodziewał.  
Mój pierwszy biznes - miałam 15 lat i robiłam tatuaże z henny na Gubałówce.  

Heh, super! Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.

Najsss, dziękuję!

Pobyt w Krakowie? Najlepiej w hotelu Grand Ascot

Minimalistycznie i na luzie, wygodnie, jak w domu. Serdeczna atmosfera, która powita Was w progu, będzie towarzyszyć do końca pobytu. A po dniu pełnym wrażeń, najlepiej zawitać do hotelowej restauracji FOUR. Jednym słowem, warto tu być! 🏨

Noto chodźmy na wino!

Dla każdego coś dobrego i to w dodatku z obsługą na najwyższym poziomie. W lokalu znajdziemy około 100 różnych win, a znane nam koktajle zaskoczą swoją winną odsłoną 🍷

Nie po Drodze, a jednak! O tattoo spocie z klimatem

Plotka mówi, że to właśnie tutaj zrobicie sobie tattoo, które goi się 10 min po wykonaniu. Po takim wstępie nic nie przebije już takiego info, najlepiej zajrzeć samemu i sprawić sobie jeden 👽

Sign up to our newsletters and we'll keep you in the loop.

Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.